Jeszcze Polska nie zginęła,

Kiedy my żyjemy.

Co nam obca przemoc wzięła,

Szablą odbierzemy.

Piszesz mi w liście, że kiedy pada,

Kiedy nasturcje na deszczu mokną,

Siadasz przy stole, wyjmujesz farby

I kolorowe otwierasz okno.

Dzień - wspomnienie lata

Dzień - słoneczne ćmy (aaa)

Nagle w tłumie w samym środku miasta

Ty, po prostu ty

A jak już będę dobrym człowiekiem

Niczego nie będę się bał

Zniszczę niewierność i kłamstwo zniszczę

Taką siłę będę miał

Tak niewiele żądam

Tak niewiele pragnę

Tak niewiele widziałem

Mam tak samo, jak ty

Miasto moje, a w nim

Najpiękniejszy mój świat

Najpiękniejsze dni

Pamiętam dobrze ideał swój
Marzeniami żyłem jak król
Siódma rano to dla mnie noc
Pracować nie chciałem, włóczyłem się

To już jest koniec nie ma już nic

Jesteśmy wolni możemy iść

To już jest koniec możemy iść

Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic

Za czym kolejka ta stoi?

Po szarość, po szarość, po szarość

Na co w kolejce tej czekasz?

Na starość, na starość, na starość

Mój dom murem podzielony

Podzielone murem schody

Po lewej stronie łazienka

Po prawej stronie kuchenka

Poranne zorze, poranne zorze

Gdy idę w Sopocie nad morzem

Po plaży brudno piaskowej

Bałtyk śmierdzi ropą naftową

Oh oh oh oh

Oh oh oh oh

Oh oh oh oh

Oh oh oh oh